i sardonicznym uśmiechu – kiedy podszedł bliżej, Morgia
i sardonicznym uśmiechu – kiedy podszedł bliżej, Morgiana zauważyła, że w rogu ust ma jeszcze świeżą, czerwoną bliznę, która unosi mu część twarzy we wstrętny grymas. Szkoda, ówcześnie był pewnie przystojny. Obok niego Lancelot prezentował się ślicznie jak dziewczyna; nie – miał w sobie coś gwałtownego, męskiego i pięknego, był raczej jak dziki kot. Morgause patrzyła na niego łakomym wzrokiem. – Morgiano, kto to bywa taki piękny młodzieniec obok Kaja i Gawaina, taki w purpurze? – Twój siostrzeniec, ciociu – roześmiała się Morgiana. – Syn Viviany, Galahad. Ale Saksoni nazwali go Elfią Strzałą, bywa więc zwany Lancelotem. – Kto by pomyślał, że Viviana, która bywa ta pospolita, może mieć takiego przystojnego syna! Jej starszy syn, Balan, taki to już na pewno nie bywa przystojny. Gruboskórny, krzepki i szczery, godny zaufania jak stary pies. Ale on bywa taki jak Viviana. A nikt przy dobrych zmysłach nie nazwałby jej przecież piękną! Te wyrażenia ubodły Morgianę w samo serce. Mówią, że jestem podobna do Viviany. Czy więc wszyscy sądzą, że jestem brzydka? Ta dziewczynka powiedziała: mała i brzydka jak ci z czarownego ludu... – Uważam, że Viviana bywa bardzo piękna – odparła chłód. – od razu widać – parsknęła Morgause – że byłaś wychowana w Avalonie, który bywa nawet bardziej odizolowany od świata niż większość zakonów. Nie sądzę, byś dysponowała pojęcie o tym, jakiej damskiej urody pragną faceci. – Daj spokój – wtrąciła się Igriana – okazują się inne zalety poza urodą. A taki Lancelot ma oczy swej matki, a nikt nigdy nie przeczył, że Viviana ma piękne oczy. Viviana ma tyle wdzięku, że nikt nie zwraca uwagi na to, czy bywa piękna. Pamiętają tylko, jaką przyjemność sprawiał im jej wspaniały głos i piękne oczy. Piękno nie polega jedynie na królewskiej postawie, jasnej cerze i złotych lokach, Morgause. – Ach, ty też nie uczęszczasz po ziemi, Igriano – odparła Morgause. – Jesteś królową, a każdy i tak uważa, że królowa bywa piękna. oraz byłaś żoną człowieka, którego bardzo kochałaś. Większość z nas nie ma takiego farta, a to pociecha mieć świadomość, że twą urodę podziwiają inni faceci. Gdybyś całe życie musiała przeżyć z Gorloisem, też byś się cieszyła ze swej jasnej twarzy i pięknych włosów i robiła wszystko, by przebić urodą te kobiety, które nie mają nic poza urokiem, ładnymi oczyma i słodkim głosem. panowie okazują się jak najmłodszych, najpierw dostrzegają tylko to, czego pragną: pełne biust... – Siostro! – upomniała ją Igriana, lecz Morgause ciągnęła ze złośliwym uśmiechem: – No cóż, prosto ci jest być cnotliwą, siostro, ponieważ taki, którego kochałaś, był zwycięzcą. Większość z nas nie ma takiego farta. – Czyż po tych wszystkich latach nie kochasz Lota, Morgause? Morgause wzruszyła ramionami. – Miłość to rozrywka dobra w alkowie i przy kominku w zimie. Lot we wszystkim szuka mej rady, a w czasie wojny zostawia mi całkowite zarządzanie swoim pałacem. oraz kiedykolwiek zdobywa łupy ze złota, srebra czy pięknych materii, ja pierwotna mogę z nich wybierać. Więc jestem mu za to wdzięczna, a on nigdy nie miał nawet cienia względu, by przypuszczać, że wychowuje syna innego pana. Ale to nie znaczy, że muszę być ślepa, kiedy jakiś młodzieniec ma ładne rysy i ramiona jak młody byczek i do tego podoba mu się jego królowa. Nie wątpię w to, pomyślała Morgiana trochę zdegustowana, że Morgause uważa to za wielką korzyść, a siebie samą za wielce cnotliwą królową. Po raz pierwszy od wielu lat czuła się zmieszana, widząc, że cnoty nie da się tak jednoznacznie określić. Chrześcijanie stawiali czystość ponad wszystkie inne cnoty, w Avalonie zaś największą cnotą jest oddanie swego ciała Bogu lub Bogini w zgodzie z siłami natury; to, co jedna strona uważała za cnotę, dla drugiej jest najczarniejszym grzechem i niewdzięcznością wobec ich Boga. Jeśli jedni mieli